Bracia Coen wyraźnie wnowym filmem zbliżyli się do głównego nurtu komercji. Mimo to udało im się w tym filmie przemycić sporo z ich jedynego w swoim rodzaju spojrzenia na świat. Uwielbiam ich poczucie humoru i kilka z dowcipów z "Okrucieństwa..." rozbawiło mnie do łez. Podobała mi się gra aktorska (zwłaszcza to, że Coenowie po raz kolejny kazali bohaterowi granemu przez Clooney'a cierpieć na obsesję wyglądu - cudo).
Problem jednak z tym filmem bierze się właśnie z większej komercji. Wszystko w tym filmie jest jakieś takie rozwodnione, lekko bez smaku. Zwłaszcza pod koniec odczuwałem wrażenie, że jest to streszczenie (zabawne i interesujące, ale jednak streszczenie) filmu, który dopiero ma powstać.
Nie jest to rozczarowanie. Film zdecydowanie ma swój klimat. Jednak Coenowie przyzwyczaili mnie do filmów jeszcze bardziej wyrafinowanych i absurdalnych.