Bodaj najbardziej komercyjny produkt, który wyszedł spod ręki braci Coen. Mimo tego, i tak o klasę lepszy od większości podobnych "romantycznych" komedyjek, jakie kręci się w Hollywood. Przede wszystkim jest to zabawny film, choć - jak na potencjał satyryczny braci - nieco złagodzony, by widzowie mniej wyrobieni, do których adresowany on jest, mogli bez trudu na nim wysiedzieć. Świetnie wypadł Clooney, aktor bardzo wszechstronny, przez wielu niesłusznie niedoceniany z racji swego image`u supergwiazdora. Oczywiście także Thornton i Rush, choć wiele do zagrania nie mieli, pokazali jak zawsze swoją klasę.
Największy zarzut mam do sceny przemówienia Clooney`a w Vegas, gdzie wygłosił tę swoją jakże ckliwą i słuszną mowę o miłości. Ja jednak jakoś się nie wzruszyłem, a śmiałem jak z dobrego gagu - tylko czy to był aby celowy zabieg twórców "Okrucieństwa"? Także końcówka nieco rozwleczona, przez co oczekiwałem mniej cierpliwie zakończenia tej niezłej w sumie satyry na wyższą klasę amerykańską.